Jeszcze przed ceremonią otwarcia XXX Letnich Igrzysk Olimpijskich wybuchł „skandal biletowy”, który wywołał publiczne oburzenie i stał się przyczyną silnego niezadowolenia niektórych członków MKOl. Odsprzedawcy, którzy sprzedawali bilety po wygórowanych cenach, zostali surowo ukarani.
Jednym z pierwszych, którzy ucierpieli, był Vladimir Gerashchenko, sekretarz generalny Ukraińskiego Komitetu Olimpijskiego. W maju, tj. kilka miesięcy przed igrzyskami próbował nielegalnie sprzedać około stu biletów, które otrzymał ze względu na swoje oficjalne stanowisko. Dowiedziawszy się o tym i przeprowadzając małe dochodzenie w celu uzyskania dowodów, Prezydent Ukraińskiego Komitetu Olimpijskiego Siergiej Bubka ukarał Sekretarza Generalnego, usuwając go ze stanowiska.
Niestety nie był to koniec sprawy. Następnie 27 osób z różnych krajów bezpośrednio związanych z Komitetem Olimpijskim zgodziło się zostać odsprzedawcami i próbowało sprzedawać bilety po wysokich cenach. Członkowie MKOl badali każdą sprawę i nałożyli specjalną karę na takich dealerów. Każdy z nich stracił zaufanie Komitetu i specjalne przywileje. Jednocześnie władze brytyjskie oświadczyły, że angielski Narodowy Komitet Olimpijski nie był zaangażowany w pojawienie się biletów na „czarnym rynku” w Londynie.
Odsprzedawcami byli nie tylko oficjalni agenci i członkowie krajowych komitetów olimpijskich, ale także zwykli londyńczycy i turyści. 6 miesięcy przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich władzom brytyjskim udało się zatrzymać około 100 osób zaangażowanych w odsprzedaż biletów, a także sprzedaż podróbek. Zdając sobie sprawę, że w przyszłości sytuacja się tylko pogorszy, brytyjski parlament nałożył grzywnę za zakup biletów - 20 tysięcy funtów. Taka kara została uznana za wystarczająco surową dla londyńskich sprzedawców.
Biorąc jednak pod uwagę cenę, za jaką londyńscy sprzedawcy sprzedawali bilety, grzywna wydaje się nieistotna. W szczególności aresztowano przestępców, którzy oferowali bilety na zawody sportowe za 6 tysięcy funtów, podczas gdy najdroższy z nich faktycznie kosztował tylko 725 funtów. Tak czy inaczej spekulacje w tej sprawie uznano za przestępstwo, więc niektórzy londyńscy resellerzy oczekują czegoś więcej niż tylko kary.